Po ponad miesięcznej przerwie Azoty-Puławy zagrały swój piąty w tym sezonie mecz w rozgrywkach PGNiG Superligi. Puławianie rozwiali wszelkie wątpliwości dotyczące ich formy i po bardzo jednostronnym meczu pewnie pokonali SPR Stal Mielec, różnicą 14 goli.
Przed spotkaniem z ekipą z Podkarpacia wszyscy w Puławach zastanawiali się jak na tle będącej w cyklu meczowej drużyny zaprezentuje się zespół Larsa Walthera. Azotowcy w pełnym składzie trenują dopiero od kilku dni, podczas gdy mielczanie z powodzeniem rozgrywają kolejne mecze. Dodatkowo obawy mogła budzić forma stalowców, którzy w ostatnim ligowym pojedynku pewnie ograli Gwardię Opole, a wcześniej zainkasowali komplet punktów w Gdańsku.
Już pierwsze minuty poniedziałkowej konfrontacji pokazały, że o formę puławian nie trzeba się obawiać. Azotowcy przystąpili do meczu rządni gry i to od razu przełożyło się na wynik. Już po kwadransie szybko i zdecydowanie grający gospodarze prowadzili sześcioma trafieniami (9:3). W kolejnych minutach trwał pojedynek puławian z… Milijanem Ivanovicem. Tylko ten zawodnik zespołu z Mielca wpisywał się do protokołu po stronie gości, zdobywając między 17 a 28 minuta pięć kolejnych goli. W tym samym czasie swoje gole po stronie Azotów-Puławy zapisali: Andrii Akimenko (4), Łukasz Rogulski (2) oraz Paweł Podsiadło i Aliaksandr Bachko (po 1). Jak łatwo policzyć na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy puławianie wygrywali już dwucyfrową różnica goli – 17:6, schodząc ostatecznie na przerwę z ośmiobramkową zaliczką.
W drugiej połowie puławianie kontrolowali wynik, ale wcale nie odpuszczali. Co ważne nie było w grze miejscowych przestojów, które zdarzały się niemal w każdym z pierwszych czterech meczów sezonu. Mielczanie starali się walczyć i niwelować straty, ale nawet jeśli zawodnicy z Podkarpacia przebili się przez agresywną obronę Azotów-Puławy na drodze piłki stawał świetnie dysponowany Vadim Bogdanov. W najlepszym dla siebie momencie podopieczni Dawida Nilssona przegrywali sześcioma golami (16:22 i 17:23). W ostatnich 10 minutach głodni gry puławianie niczym pociąg pospieszny odjechali rywalom – między 52 a 60 minutą miejscowi zdobyli siedem goli, tracąc tylko jednego. W efekcie Azoty-Puławy bez większych emocji, za to bardzo wyraźnie pokonali, nieźle radzących sobie ostatnio w lidze mielczan, notując piątą wygraną w piątym meczu tego dziwnego, pandemicznego sezonu PGNiG Superligi.
Jestem naprawdę dumny z moich zawodników. Nie wiedzieliśmy jak po tej długiej przerwie się zaprezentujemy, ale wyszło naprawdę bardzo dobrze. Bardzo cieszy mnie wola walki, jaką pokazaliśmy przez pełne sześćdziesiąt minut. Do tego swoją istotną cegiełkę dołożył w bramce Vadim Bogdanow i odnieśliśmy bardzo pewne zwycięstwo – powiedział po meczu Lars Walther, trener Azotów-Puławy.
Naszym problemem była dziś było to, że nie zagraliśmy dziś zespołowo. Na pewno nie takie były założenia przed tym meczem. Popełniliśmy dużo błędów zarówno w ataku, jak i obronie. Zawodnicy z Puław większość goli zdobyli z szóstego metra. Myślę, że zagraliśmy najgorszy mecz w tym sezonie – podsumował zawody Tomasz Mochocki, rozgrywający Stali Mielec.
Azoty-Puławy – SPR Stal Mielec 35:21 (19:11)
Azoty-Puławy: Bogdanov, Zembrzycki – Dawydzik 7, Akimenko 6, Rogulski 4, Gumiński 4, Podsiadło 3, Bachko 3, Przybylski 3, Jurecki 2, Szyba 2, Seroka 1, Łangowski, Adamczuk, Kowalczyk.
Stal: Wiśniewski, Witkowski – Ivanovic 6, Valyntsau 5, Monczka 4, Mochocki 2, Petrovic 2, Krupa 2, Wilk, Janyst, Kornecki, Chodara, Krytski, Wojdak.