Podsumowanie pierwszej rundy PGNiG Superligi

9 квіт. 2021 |

Zaległości spowodowane pandemią koronawirusa i przekładaniem ligowych spotkań zostały już w w stu procentach nadrobione. Nadeszła więc pora na podsumowanie pierwszej rundy PGNiG Superligi. Trzynaście rozegranych serii i cztery porażki – w kolejności rozgrywania meczów – z Górnikiem Zabrze, Orlen Wisłą Płock, Łomżą Vive Kielce oraz Torus Wybrzeżem Gdańsk.  O ile starcia z mistrzem i wicemistrzem Polski „wliczane” były w sezon, to przegrane z Górnikiem Zabrze u siebie oraz z Torus Wybrzeżem na wyjeździe bolą podwójnie. Wciąż jednak jesteśmy w strefie medalowej i z kapitanem Michałem Jureckim na czele walczymy w każdym kolejnym spotkaniu o zwycięstwa. Jak rozgrywający Azotów-Puławy podsumował pierwszą rundę PGNiG Superligi?

Zaległości spowodowane pandemią koronawirusa i przekładaniem ligowych spotkań zostały już w w stu procentach nadrobione. Nadeszła więc pora na podsumowanie pierwszej rundy PGNiG Superligi. Trzynaście rozegranych serii i cztery porażki – w kolejności rozgrywania meczów – z Górnikiem Zabrze, Orlen Wisłą Płock, Łomżą Vive Kielce oraz Torus Wybrzeżem Gdańsk.  O ile starcia z mistrzem i wicemistrzem Polski „wliczane” były w sezon, to przegrane z Górnikiem Zabrze u siebie oraz z Torus Wybrzeżem na wyjeździe bolą podwójnie. Wciąż jednak jesteśmy w strefie medalowej i z kapitanem Michałem Jureckim na czele walczymy w każdym kolejnym spotkaniu o zwycięstwa. Jak rozgrywający Azotów-Puławy podsumował pierwszą rundę PGNiG Superligi?

Jesteśmy po meczu z Gdańskiem, a to oznacza, że w końcu nadrobiliśmy ligowe zaległości spowodowane pandemią koronawirusa. Jak w kilku zdaniach podsumujesz pierwszą rundę PGNiG Superligi?

Zwariowana. Nie chodzi już o aspekty sportowe, a bardziej covidowe. Wszyscy wiemy jak to wygląda, nie tylko w sporcie, ale także w różnych innych aspektach życiowych. Miejmy nadzieję, że nie będzie już takich sytuacji, że przez miesiąc nie gramy żadnego meczu, a potem przez dwa tygodnie gramy cztery. Nie jest to dobre, wybija z rytmu. Czasami patrząc na różne mecze na przestrzeni października i listopada, to brzydko mówiąc nie miały one nic wspólnego z piłką ręczną.

Były przekonywujące zwycięstwa przeplatane z nieco słabszymi, ale wyszarpanymi w końcówkach meczami, chociażby z Gwardią Opole czy Piotrkowianinem. Wasza forma mocno falowała. Powodem była pandemia, czy coś jeszcze?

Nie chcę w całości zrzucać winy za nasze porażki na problemy pandemiczne, ale na pewno to nie pomaga. My chcemy się skupiać na sobie, nie chcemy patrzeć na to, co się dzieje dookoła i chcemy wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafimy. Czasami to nie wychodzi, co widać po naszych wynikach, choć na pewno więcej pozytywnego niż negatywnego znalazłbym w naszej grze i postawie przez te trzy czwarte sezonu.

Niestety zdarzyły się także potknięcia, czyli starcia z Górnikiem Zabrze i Wybrzeżem Gdańsk. Jak z perspektywy czasu możesz ocenić te spotkania?

Bardzo one bolą. Ja na swój sposób także przeżywam każdą porażkę. Dziwny był ten grudniowy mecz z Górnikiem Zabrze. Nie do końca zgadzam się z decyzją komisarza ligi, bo wcześniejsze sytuacje w innych meczach były podobne i spotkania te były przekładane, a tutaj odniosłem wrażenie, że ten mecz po prostu musiał się odbyć każdym kosztem. Nie mam żadnych pretensji do Zabrza, wyszli, zagrali i wygrali, ale nie powinno tak być, że czasem aspekty pozasportowe decydują o końcowym wyniku.

Ostatni mecz przed świętami wielkanocnymi nie wyglądał najlepiej. Media określały to spotkanie jako niespodziankę, a nawet sensację – faworyt, wicelider tabeli poległ w karnych na terenie rywala. Jak ocenisz ten mecz?

Można powiedzieć, że nie podeszliśmy do tego meczu w stu procentach skoncentrowani, można powiedzieć, że nie walczyliśmy, ale ja nie do końca się z tym zgadzam. Walka była, jednak od samego początku nie wychodziły nam niektóre rzeczy. W niektórych sytuacjach „waliliśmy głową w mur”, zwłaszcza w obronie. Rzucając trzydzieści cztery bramki i tracąc trzydzieści cztery bramki widać, że w ataku wszystko funkcjonowało dobrze, a w obronie mogliśmy zagrać dużo lepiej. Średnio w meczach tracimy dużo mniej bramek, więc uważam, że aspekt obrony zadecydował o tym, że z Gdańska przywieźliśmy tylko jeden punkt.

Po tym meczu mieliśmy kilka dni wolnego, był okres świąteczny. Każdy miał trochę wolnego, żeby głowy się wyluzowały po tym wszystkim, co ostatnio miało miejsce. Ta przerwa była nam bardzo potrzebna. Czasami przyczyn porażek nie można szukać tylko w treningach, czy taktyce, ale także w głowach. Każdy sportowiec wie, że głowa odgrywa ogromną rolę i mam nadzieję, że te kilka dni wolnego pomoże nam w tym, aby wrócić na odpowiednie tory.

Przegrana w Gdańsku nieco komplikuje sytuację w tabeli – marzenia o srebrze oddalają się. Wciąż jednak mamy duże szanse na podium i brąz. Taki jest teraz Wasz cel?

Na przestrzeni całego sezonu otworzyła nam się furtka na zdobycie srebrnego medalu i wydaje mi się, że poniekąd mogło być to dla nas troszeczkę zgubne. Na początku sezonu byliśmy skoncentrowani tylko na zdobyciu medalu. Naszym celem było trzecie miejsce, znamy klasę przeciwników – Łomży Vive Kielce i Orlen Wisły Płock. Wiadomo, że wychodząc z nimi na boisko chcemy zagrać nie tylko dobry mecz, ale również sprawić niespodziankę i wygrać. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że naszym celem było trzecie miejsce. Później otworzyła się szansa, jakaś furtka, by powalczyć o tę drugą lokatę. Wtedy za dużo myśleliśmy o drugim miejscu, a zapomnieliśmy myśleć o trzecim miejscu i o tym, że są drużyny które nas gonią.