Miłe złego początki…

6 lut 2021 |

Tuzin dobrej gry to za mało aby pokonać na wyjeździe wicemistrzów Polski. Mimo znakomitego początku meczu puławianie przegrali wyraźnie z Orlen Wisłą Płock 25:34, zapisując drugą porażkę w tym sezonie PGNiG Superligi.

Tuzin dobrej gry to za mało aby pokonać na wyjeździe wicemistrzów Polski. Mimo znakomitego początku meczu puławianie przegrali wyraźnie z Orlen Wisłą Płock 25:34, zapisując drugą porażkę w tym sezonie PGNiG Superligi.

Mecz zaczął się bardzo dobrze dla puławian. W 1 minucie wynik otworzył Rafał Przybylski, a po kolejnych trafieniach Michała Jureckiego i Dawida Dawydzika oraz udanym interwencjom w bramce Mateusza Zembrzyckiego w piątej minucie Azotowcy wygrywali 3:0. Mogło być jeszcze lepiej, ale po obronionym karnym (rzucał Michał Daszek, bronił Zembrzycki) goście nie potrafili odskoczyć na cztery trafienia. W siódmej minucie rzucanie miejscowych rozpoczął Lovro Mihić, którego dwa rzuty w ciągu kilkudziesięciu sekund dały kontakt bramkowy nafciarzom. Kolejne cztery minuty to jednak znów bardzo skuteczna gra podopiecznych Larsa Walthera. W 11 minucie po golu Andraża Velkavrha ekipa z Puław wygrywała 6:2. Niestety po tym udanym okresie przyszedł wyraźny przestój. Miejscowi zaczęli d=coraz pewniej bronić i atakować. Między 11 a 18 minutą puławianom nie udało się trafić do bramki rywali, tymczasem wicemistrzowie Polski zapisali na swym koncie aż siedem goli i wyszli na prowadzenie 9:6. Od tego momentu do końca pierwszej połowy utrzymywała się 3- lub 4-bramkowa przewaga miejscowych, którzy do szatni schodzili z trzema golami zaliczki.

Niestety po przerwie nie udało się Azotowcom powrócić do gry. Trener Lars Walther zdecydował się na zdejmowanie bramkarza i grę z przewagą jednego zawodnika w ataku. Tymczasem w pierwszych pięciu minutach po przerwie nafciarze powiększyli przewagę do pięciu goli (17:12), wykorzystując błędy puławian w ataku. Później udawało się gościom zdobywać gole, ale błyskawicznie byli karceni przez szybkie wznowienia lub szalejącego z drugie linii Węgra Zsoltana Szitę. W 43 minucie po golu tego ostatniego przewaga Orlen Wisły wzrosła do siedmiu goli (23:16), a w 48 minucie kolejne trafienie do pustej bramki dało miejscowym prowadzenie ośmioma golami (27:19). Po tym golu trener Walther zdecydował się na niezdejmowanie bramkarza i zmienił obronę na 5-1. Niestety efektu nie było. Na niespełna 10 minut przed końcem gry Krzysztof Komarzewski wyprowadził zespół z Płocka na dziesięciobramkowe prowadzenie (29:19).

Ostatnie dziesięć minut nie mogło wiele zmienić. Puławianie pogodzeni z porażką przegrali ostatecznie dziewięcioma trafieniami.

Orlen Wisła Płock – Azoty-Puławy 34:25 (14:11)
Orlen Wisła: Morawski – Mihić 9, Szita 7, Mindegia 5, Komarzewski 4, Serdio 3, Daszek 3, Terzic 1, Krajewski 1, Stenmalm 1 oraz Ruiz, Fernandez, Toto, Suanja, Czapliński.
Azoty-Puławy: Zembrzycki, Bogdanow – Akimienko 8, Gumiński 5, Jurecki 3, Velkavrh 2, Rogulski 2, Kowalczyk 1, Dawydzik 1, Podsiadło 1, Szyba 1, Przybylski 1, Łangowski, Seroka, Jarosiewicz.